niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 5. Shelter.


            Asami obudziła się ponownie na godzinę przed budzikiem i nie zmrużyła oka do jego dzwonienia. Minął już tydzień, a ona wciąż nie mogła przywyknąć do tego, że w łóżku, obok niej nie leży Himuro, nie może go obserwować z rana, ani wtulić się mocniej w jego bok, gdy nawiedzają ją koszmary. Obiecała samej sobie, że nie będzie już płakać, więc przetarła oczy i usiadła, by rozpocząć nowy dzień. Miała do wykonania zadania, na których postanowiła się skupić, a nie na tym, że nikt nie będzie na nią czekał, jak wróci z pracy.

Wstała z łóżka i spojrzała przez ogromne okno na Tokio, które już od dawna budziło się do życia, a może nawet nigdy nie usnęło. Pogoda była dość ponura, jednak brunetka znajdywała w niej pocieszenie. Nie lubiła ani gorąca, ani zimna, więc dzień zapowiadał się idealnie.

Szybko wzięła prysznic i wysuszyła włosy, po czym udała się do kuchni i włączyła ekspres do kawy. Czekał ją dość ciężki dzień; pełniła główny dyżur w studiu, a na dodatek umówionych miała kilka drobnych wzorów do tatuowania. Zawsze wolała mieć dwa czy trzy duże projekty do wykonania, jako że praca nad nimi szła zazwyczaj szybciej i przyjemniej, jednak nic nie mogła już na to poradzić. Nie każdy w końcu chciał od razu robić sobie cały rękaw, czy tatuaż na całe plecy. Po południu czekało ją spotkanie z chyba jedyną już osobą, która mogła pomóc Kagamiemu, więc do torby zapakowała jeszcze wszystkie potrzebne dokumenty i wyszła z mieszkania, dokładnie je zamykając i biorąc jeszcze kilka głębokich oddechów, nim wyszła na ulice Tokio. Na zewnątrz było już tak wielu ludzi, że z łatwością wtopiła się w tłum, udając się do studia.

            Takao już od kilku minut siedział w gabinecie, przebierając nogami niczym małe dziecko. Z jednej strony nie lubił przychodzić na te zastrzyki, lecz z drugiej zawsze była to choć drobna odskocznia od jego więziennego życia. Udało mu się wypracować opinię jednego z najbardziej zaufanych dilerów, dzięki czemu zarówno pozycją, jak i swego rodzaju zarobkiem stał dość wysoko, ale bezustannie musiał mieć się na baczności i wolał nie odsyłać nikogo. Dlatego też chwile, gdy siedział w dość wygodnym fotelu wykorzystywał, by się odprężyć. Gabinet lekarski, jak to w więzieniach, nie był zbyt duży, czy wyposażony. Posiadał jedynie najpotrzebniejsze sprzęty, dzięki którym można było opatrzyć więźniów po jakiś większych bójkach, lub porobić zastrzyki, gdy było to konieczne.

Na cukrzycę chorował już kilka długich lat i zdążył się przyzwyczaić do częstych wizyt u lekarzy. Do tego ten więzienny wyjątkowo przypadł mu do gustu. Był zaledwie kilka lat starszy od niego, a zachowywał się jak mężczyzna w podeszłym wieku. Zawsze miał doskonale ułożone włosy i wyprasowany fartuch. Wszystkie swoje prace wykonywał w całkowitym skupieniu, nawet teraz, gdy rozpakowywał strzykawkę.

- Masz zawroty, lub mdłości? – spytał po chwili, odwracając się przodem do niego.

Midorima Shintarou był mężczyzną o zielonych włosach zasłaniających mu całe czoło, oraz tego samego koloru bystrych oczach. Nosił prostokątne okulary, a w nawyku miał poprawianie ich co kilka minut. Brunet uwielbiał się z nim drażnić, jako że nigdy jeszcze się nie denerwował, tylko zawsze zbywał go jakimiś poważnymi tekstami.

- Nie doktorku – odparł Takao z uśmiechem i przekrzywił głowę w jego stronę. – To miłe, że tak się o mnie martwisz.

- Taką mam pracę. Muszę to robić – westchnął i podsunął palcem okulary do góry, choć wcale nie opadały za bardzo. – Połóż się i wyciągnij rękę.

- Cokolwiek rozkażesz – odparł hardo, niczym żołnierz i zrobił to, o co prosił.

- Tylko się nie wierć – poprosił jeszcze Midorima, jako że Takao często miał skłonności do nadpobudliwych ruchów, które już niejednokrotnie uniemożliwiały wykonanie zastrzyku.

Tym razem jednak wszystko przebiegło spokojnie i już po kilkudziesięciu sekundach brunet przykładał sobie gazę do ramienia, a Midorima pozbywał się użytej strzykawki. Zawsze zostawiał pacjenta jeszcze na chwilę w gabinecie, by ochłonął, nawet po tak małym zabiegu.

- Co lubisz robić po pracy, doktorku? – spytał ciekawsko Takao i sprawdził czy może już odłożyć wacik.

- Trzymaj jeszcze – upomniał go i zamyślił się na chwilę. – Czytać książki i grać na pianinie – odpowiedział szczerze. Mało kiedy trafiali mu się sympatyczni więźniowie, więc zawsze wdawał się w dyskusję z Takao. Ten zazwyczaj nic sobie nie robił z tego, że wstępuje na tematy prywatne, czy rozmawia z osobą wyższą w więziennej hierarchii jak równy z równym.

- To już wiem, czemu nie masz obrączki – zaśmiał się i zmierzył go spojrzeniem. – Cały czas było to dla mnie zagadką, bo przecież jesteś przystojny. Trzeba czasem wyjść ze świata książek, doktorku!

- Przychodzę tutaj i to mi wystarczy – odparł i sam zabrał od niego wacik, po czym pozwolił odejść.
Już przy wejściu do gabinetu na Takao czekał więzień, który już od kilku dobrych miesięcy zamawiał u niego sake. Odeszli trochę dalej, a gdy znaleźli się już na wolnym od strażników terenie zaczęli mówić.

- Masz dla mnie pieniądze? – spytał od razu brunet, nie chcąc niepotrzebnie przeciągać rozmowy.

- Jutro będę miał – zarzekał się mężczyzna, nerwowo wykręcając palce. – Ale daj mi już dzisiaj, proszę...

- Nie. Najpierw kasa, potem towar. Dobrze o tym wiesz – oznajmił hardo i potarł palcami nos. Wyglądało na to, że właśnie traci klienta, jako że nie pracował z ludźmi uzależnionymi, którzy byli zdolni do wszystkiego, gdy tylko byli na głodzie.

- Daj mi to do cholery! – wrzasnął i zamachnął się na niego, jednak Takao był na tyle zwinny, by zrobić unik i szybko udać się do głównego pomieszczenia z celami. Oglądając się za siebie, czy mężczyzna oby na pewno go nie ściga wszedł do swojej i schował się za pryczami. Jedynie kilku jego zaufanych klientów wiedziało w której celi mieszka, a nie chciał, by ten alkoholik ich tu nachodził.

- Znowu jakiś ćpun? – spytał bez emocji Kise, spoglądając na niego z góry i przesuwając się na materacu.  – Możesz się tu położyć, to cię nie zobaczy.

- Dzięki – rzucił i już wspinał się po barierkach.– Cholera, był normalny gość, a dzisiaj mu odwaliło!

- Dobrze wiesz, że to co robisz jest niebezpieczne Takaocchi – westchnął Kise i przewrócił stronę w książce, którą przywiózł mu Kuroko. – A w więzieniu jeszcze łatwiej jest o uzależnienia – dodał, myśląc momentalnie o swoim, które nazywało się Aomine Daiki.

- Gdzie mój współwięzień? Czytasz książkę i gadasz jak doktorek... Oddawaj Kise!

- Zamknij się – zaśmiał się i walnął go w ramię.

- Właściwie może zgłosiłbyś się do doktorka, żeby obejrzał te twoje siniaki?

- Nie trzeba – odparł, śmiejąc się nerwowo. – Nic mi się nie stanie.

- Jak chcesz – mruknął i zamknął oczy, przewracając się na bok. – Obudź mnie za godzinę.

- Też idę spać – oznajmił Kise i odłożył książkę. Nie chciało mu się schodzić na pryczę Takao, więc odwrócił się w jego stronę i ułożył do snu. Musiał mieć siły na kolejne spotkanie ze strażnikiem.

            Dwudziestopięcioletnia kobieta ubrana w idealnie dopasowaną spódnicę do kompletu z granatową marynarką po raz kolejny sprawdziła swój telefon. Było już piętnaście minut po umówionym czasie, a jej przyjaciółki dalej nigdzie nie było widać. Przeczesała palcami swoje długie, brązowe włosy i już miała dzwonić, gdy dostrzegła ją biegnącą przy końcu ulicy. Jak zwykle ubrana była w luźne ciuchy, które odsłaniały kilka z jej tatuaży. Kiedy już dotarła na miejsce wiele osób obejrzało się na dwie ściskające się dziewczyny, wyglądające jakby należały do totalnie różnych światów.

- Przepraszam, ale na sam koniec przyszedł jakiś chłopak i chciał taką tycią gwiazdeczkę, do której nagle dołożył jeszcze serduszko i jakieś inne pierdy – wytłumaczyła się szybko, wciąż ledwo łapiąc oddech po biegu.

- Nie szkodzi – uśmiechnęła się ciepło. – Nie czekam zbyt długo.

Po chwili weszły już do kawiarni i zajęły miejsce przy oknie. Asami zwykle nie bywała w tak ekskluzywnych miejscach (jedynie kiedy Himuro zabierał ją gdzieś na rocznicę), jednak Harukii była dziewczyną można by powiedzieć zamożną. Pracowała jako prawnik, więc zarabiała co najmniej dwa razy tyle co tatuażystka, a na dodatek ostatnio znalazła sobie bogatego faceta, o którym z niewiadomych względów nie chciała zbytnio rozmawiać. W każdym razie Asami za każdym razem widziała ją w eleganckim ubraniu, z perfekcyjnym makijażem, oraz drogą biżuterią.

Jednak pomijając tą otoczkę, Harukii wciąż była dziewczyną, która jako dziecko oglądała z Asami anime, a teraz wspierała ją w każdej sytuacji.

- Jak się trzymasz? – spytała od razu, gdy złożyły zamówienie.

- Dobrze – skłamała gładko i uśmiechnęła się do niej. – Mów lepiej co u ciebie? Kiedy w końcu poznam tego twojego pana tajemniczego?

- Mam nadzieję, że niedługo – odparła i odwzajemniła jej uśmiech. – Niedawno zamieszkaliśmy razem.

- O kurczę, to duży krok! Gratulacje! Pamiętam, że nam z Tatsuyą na początku nie szło za dobrze, ale po jakiś dwóch miesiącach było już dobrze.

- No, my też mamy już dużo kłótni za sobą, ale dobrze mieć go na pełen etat – zaśmiała się i napiła kawy, którą chwilę wcześniej przyniósł kelner. – Ale! Masz dla mnie te dokumenty?

- Tak, już daję – mruknęła brunetka i zaczęła szperać w swojej torbie. – Tu jest wszystko, łącznie z notatkami poprzedniego obrońcy...

- Okej, przejrzę to jeszcze dzisiaj i jutro do ciebie zadzwonię – obiecała, chowając teczkę do swojej torebki i biorąc kolejnego łyka.

Resztę czasu spędziły już w luźnej atmosferze i choć Asami za wszelką cenę chciała się czegoś dowiedzieć o partnerze przyjaciółki, tak ta spławiała ją jak tylko mogła. W drodze do domu zastanawiała się kiedy w końcu będzie mogła powiedzieć jej prawdę.

Doszła do domu w około trzydzieści minut, a przez ten czas zdążyła nadrobić zapas świeżego powietrza w płucach po całym dniu spędzonym w biurze. Wjechała windą na dziesiąte piętro i otworzyła drzwi od mieszkania.

- Wróciłam!

- Jestem w salonie – odpowiedział jej chłopak. W dalszym ciągu nie mogła przyzwyczaić się do tego, że kiedy tylko wraca do domu on na nią czeka. Zdjęła buty oraz marynarkę, po czym weszła w głąb mieszkania.

Na skórzanej kanapie w przestronnym salonie siedział czerwonowłosy mężczyzna, który mimo że wcześniej wyraźnie zmartwiony i tak uśmiechnął się na jej widok. Wyciągnął do niej ręce, by podeszła bliżej, a wtedy Harukii była już pewna, że coś jest nie w porządku.

- Co się dzieje, Sei? – mruknęła, siadając przy jego boku i od razu się w niego wtulając.

- Źle się dzieje, Sagara. Bardzo źle - odpowiedział jej Akashi, całując ją czuło w skroń.

            Kise obudził się dopiero, gdy usłyszał krzyk Aomine tuż obok swojego ucha. Kiedy otworzył oczy zorientował się, że obejmuje Takao w pasie, a strażnik stoi centralnie obok niego. Odwrócił się w jego stronę, pośpiesznie puszczając kumpla.

- Wyłaź – warknął mulat i wyszedł z celi, a Kise szybko podążył za nim.

Kiedy znaleźli się w gabinecie milczał, a Kise jak tylko mógł skulił się w fotelu. Kątem oka zauważył, że nowa kanapa stoi pod ścianą. Ciekawe, czy Aomine załatwił ją specjalnie dla nich, czy po prostu chciał mieć na czym ucinać sobie drzemki.

- Jesteś zły? – spytał w końcu blondyn, czując się bardzo niezręcznie.

- Czy na samym początku nie wyraziłem się jasno? Jesteś mój, tylko mój, więc dlaczego, do cholery, spałeś ze swoim współwięźniem?! – wyrzucił z siebie szybko i wstał, po czym opadł ciężko na kanapę. Wkurzało go to, że był wściekły. Przecież tylko leżeli obok siebie.

- Jesteś o mnie zazdrosny, Aomine? – zapytał zaskoczony blondyn i podszedł do niego, a to, że nie uzyskał odpowiedzi sprawiło, że się uśmiechnął. Ukucnął przed nim i przyłożył mu dłoń do policzka. 

– Takaocchi ukrywał się przed innym więźniem, a jest mniejszy, to nie było go widać jak się skulił, a później zasnęliśmy.

Strażnik westchnął zrezygnowany, lecz chwycił go za rękę i usadowił obok siebie, po czym przytulił do swej piersi, a po chwili się położył, ciągnąć go za sobą.

- Przytulałeś go – przypomniał z widocznym grymasem. W pewnym sensie ukuło go to, że on nie będzie miał możliwości długiego i leniwego leżenia obok blondyna i obejmowania go we śnie.

- Bo miałem przyjemny sen – mruknął wymijająco i przyłożył ucho do piersi mężczyzny, by słyszeć jak bije jego serce.

- O czym? – zainteresował się i zaczął go gładzić po włosach.

- O tobie – wyznał i zarumienił się mocno, przygryzając też wargę. Wyraz twarzy strażnika momentalnie się zmienił.

- No, to mi się już podoba – zaśmiał się i pocałował go w czubek głowy. – A co robiliśmy?

Kise przełknął nerwowo ślinę, lecz po kilku głębokich oddechach zebrał w sobie odwagę, by unieść się lekko i zawisnąć nad twarzą mężczyzny.

- To, Aominecchi – szepnął i pocałował go mocno, od razu napierając językiem na jego wargi. Daiki otworzył szeroko oczy, najpierw zdziwiony tym określeniem, a następnie inicjatywą blondyna, jednak po chwili oprzytomniał i włączył się do pieszczoty, obejmując go jeszcze mocniej. Za każdym razem, gdy ich języki się ze sobą łączyły przez ciało Kise przechodził przyjemny dreszcz, a Aomine mocniej zaciskał palce na jego koszulce. Pocałunek nie trwał długo, lecz obaj oddychali po nim szybciej niż wcześniej.

- Przyjemny ten sen – odezwał się pierwszy strażnik i znów złączył ich wargi, jednak zrobił to delikatnie. Według jego miary wiele czasu zajęło im osiągnięcie tego etapu, więc nie chciał tego zepsuć. Przycisnął znów Kise do swojej piersi. – Zostałbyś do rana?

- Bardzo chętnie, Aominecchi – mruknął blondyn i mocno się w niego wtulił. 

                                                                                                                                
Proszę o fanfary, jako że byłam w 80% pewna że nie dam rady wstawić w tym tygodniu.xd 
Yay, ten czas był naprawdę szalony. Dowiedziałam się, że powiększy mi się rodzinka, zobaczyłam znów swoich największych idoli, a z tym mniej przyjemnych rzeczy trzeba było zacząć się uczyć (trzymajcie za mnie kciuki w piątek o 9) "-,-. 
Dziękuję za wszystkie komentarze, dają mi cudownego kopa <3 
Rozdział z dedykacją dla Desirecchi, z wiadomych względów + jako część urodzinowego prezentu dla mojego Izasia ;* 
xoxo.

4 komentarze:

  1. *spóźnione fanfary* jak przyjedziesz to będziemy opijać :P
    Całe te przekomarzania MidoTaka przypomniały mi królika Bugsa i jego "co jest, doktorku?" XD Tak się zastanawiałam, czy tym tajemniczym bogaczem nie będzie przypadkiem Akashi i bang! A jednak. Trochę dziwnie się zachowuje, jak dziecko wymagające stałej opieki, siedzi w domu, ze "zranionym paluszkiem" i czeka aż mama wróci XDDDD''

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie rozdział 6?! Już się niecierpliwię XDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie! W końcu się wzięłam za skomentowanie, wiem, że mega po czasie i baaaardzo Cię za to przepraszam, ale wiesz jak jest :c
    A rozdział był świetny *.* Ale Ty już to wiesz^^
    Oprócz scenki z moim ukochanym mężem (bo oczywiście właśnie ten moment podobał i się najbardziej) to miałam niezłego banana na twarzy czytając o zazdrośniku Aomine i kusicielu Kise :3 Awwwww słodziaki moje <3
    Przekomarzanki MidoTaki po prostu nigdy się nie nudzą xD Kochani są jak się tak przemawiają troszkę :3 Nie pogardziłabym jakąś większą interakcją na ich linii :P
    I cudnie było jak Takao wepchał się Kisiakowi do łóżka xD awwwu <3 urocze, dwie księżniczki śpią razem :3

    Dziękuję Ci moje Słoneczko za takie cudo i mam nadzieję, że już niedługo będzie można zobaczyć tu nowy rozdział :*
    Ściskam mocno!
    ~Desire

    OdpowiedzUsuń