sobota, 17 października 2015

Rozdział 6. Poisoned inside.

Just one more time before I go
I'll let you know
That all this time I've been afraid
Wouldn't let it show
Nobody can save me now, no
Nobody can save me now


            - No co jest kochanie, wymiękasz? – zaśmiała się brunetka i pocałowała chłopaka między łopatkami. Siedziała na kanapie, nogami obejmując Himuro w pasie, a w rękach trzymając pada do Play Station. Miała na sobie koszulkę bruneta i czarną bieliznę, za to on siedział w samych bokserkach.

- Chyba śnisz – odpowiedział z uśmiechem i zastosował X-Ray’a, za co oberwał w ramię.

Niektórzy lubili się przytulać, inni po prostu szli spać, jednak Himuro z Asami po dobrym seksie lubili się pookładać w Mortal Kombat. Tatsuya, mimo że w Stanach było to dość popularne, nigdy za bardzo nie interesował się grami i nie za często w nie grywał, jednak wszystko zmieniło się, gdy spotkał dziewczynę, dla której Play Station było tym, czym dla zwykłych kobiet ulubiona sukienka czy buty.

- To było nie fair – burknęła dziewczyna i ostentacyjnie odłożyła pada na kanapę. Dodatkowo mocniej objęła chłopaka i ugryzła go w szyję. W tle było słychać, jak jej ulubiony zawodnik umiera. – Chociaż fajnie się ogląda to Fatality. To właśnie dlatego pozwalam ci wygrywać.

- Tak, oczywiście – zaśmiał się Himuro, po czym wyłączył konsolę i oparł się plecami o nią. Jedną dłonią sięgnął do jej włosów, a drugą nakrył dłonie dziewczyny, splecione na swoim brzuchu.

- Trzeba by się kłaść, hm? Jutro ciężki dzień – mruknęła Asami, smyrając go nosem po szyi. – Jestem pewna, że przyjmą twój projekt.

- Mam nadzieję – zaśmiał się i westchnął głęboko. – Fakt, czas do łóżka – dodał jeszcze i ujął ją pod kolanami, po czym zaczął się podnosić. Dziewczyna pisnęła cicho, lecz szybko objęła go za szyję.

Gdzieś w środku niej była wciąż ta mała cząstka, która marzyła o mężczyźnie, który będzie na tyle silny, by ją unieść. Chciała też, by ją kochał i akceptował, a wszystko to sprawdziło się przy Tatsuyi.

Po kilku chwilach leżeli już w łóżku, mocno spleceni, jak to lubili najbardziej. Kilka leniwych pocałunków utuliło ich do snu, a po chwili oboje już byli pogrążeni w tej cudownej krainie, wolnej od wszelkich myśli.

- Himuro-kun – zawołał ktoś, jednak brunet nie chciał się budzić. Nie kiedy miał Asami przy sobie. Głos jednak nie ustawał, a po chwili ktoś szturchnął go w ramię.

- Asami... – mruknął jeszcze nim otworzył oczy, od razu spostrzegając swojego współwięźnia, który najwyraźniej stał na swojej pryczy, skoro sięgnął aż do jego ramienia.

- Dopiero w sobotę – odparł ten, nawiązując do wspomnianej dziewczyny. – Teraz czas na śniadanie.

Sobota – obiło się w umyśle bruneta, jakby wtedy wszystko miało się skończyć. Jakby Asami miała tam przyjść i od tak po prostu zabrać go z powrotem do domu. Wiedział jednak, że tak się nie stanie.

Zwlókł się z łóżka i załatwiając szybko poranną potrzebę fizjologiczną udał się wraz z Kuroko na stołówkę. Trzymali się zazwyczaj na uboczu, żeby nie wpaść w żadne tarapaty, jednak tym razem dosiadł się do nich Takao.

- Siemka – przywitał obu, wgramalając się na miejsce obok niższego chłopaka ze swoją tacą pełną mało apetycznie wyglądającego jedzenia. Po czym uśmiechnął się i wyciągnął rękę do Himuro. – My się  chyba nie znamy. Takao Kazunari, więzienny kontakt z rzeczywistością.

- Himuro Tatsuya – odparł brunet. – Kontakt z rzeczywistością?

- Cokolwiek byś chciał mogę sprowadzić. Od broni przez dragi po rypane żelki dla mojego współlokatora – zaśmiał się i zabrał za jedzenie. Absolutnie mu nie smakowało, jednak było trzeba czymś zapchać żołądek. – Swoją drogą nie widziałem go od wieczora – mruknął i rozejrzał się po sali w poszukiwaniu blondyna. Ten jednak zajęty był nieco przyjemniejszymi rzeczami.

Z wsuniętymi dłońmi pod koszulkę na jego plecach oraz czule pieszczącymi go ustami Kise Ryouta nie był w stanie myśleć o niczym poza źródłem tych przyjemności. Oddychał w miarę spokojnie, jednak na twarzy miał pokaźny rumieniec, jak i szeroki uśmiech. Czuł jak strażnik zostawia mu kolejną malinkę, jednak ani trochę mu to nie przeszkadzało.

- Aominecchi – sapnął i pociągnął go lekko za włosy, by móc wpić się w jego usta. – Muszę już wracać... Ktoś może się zorientować.

- Hyuuga poprosił, bym został dłużej, a przecież mogłem ci zlecić jakąś pracę od samego rana – mruknął szybko, by na zbyt długo nie odsuwać się od jego ust.

Zachowywał się jak małe dziecko; cieszył się za każdym razem, gdy blondyn wypowiadał jego imię, aż cały promieniał, gdy ten się uśmiechał, a gdy go całował i dotykał... Jego mózg po prostu eksplodował. W końcu miał to, czego pragnął już od kilku długich miesięcy. Miał Kise Ryoutę, który z chęcią do niego przychodził i czuł się przy nim bezpieczny. Prawie wszystkie rany zniknęły już z jego ciała, które Aomine tak chętnie pieścił.

- Poza tym mam dla ciebie hamburgera – oznajmił mu ze śmiechem i zagryzł się na dolnej wardze chłopaka. Ten prychnął i pogładził go czule po policzku.

- Dlaczego tak się o mnie troszczysz, Aominecchi?

- Czy to ważne? – burknął, całując go mocno, by nie drążył tematu, jednak blondyn co innego miał w planach. Przerwał pocałunek i złapał go za policzki.

- Dlaczego?

- Bo jesteś seksowny – rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy. – A takie ładne ciałko nie może się marnować – dodał z uśmiechem i zaczął masować jego plecy.

Przecież nie przyzna się, że zaczęło mu zależeć bardziej niż przewidywał.

            Kuroko przemierzał korytarz, starając się uniknąć zderzenia z jakimkolwiek więźniem. Czuł się lekko poddenerwowany, jednak absolutnie nie pokazywał tego po sobie. Był jak zawsze opanowany i spokojny na zewnątrz, choć w środku czuł gulę w gardle. Nie lubił nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi, w czym pomagał mu fakt, że ci zazwyczaj go nie dostrzegali. Dzięki temu przez pół roku miał dla siebie całą celę, a także żaden z więźniów nigdy mu nie zagrażał.

- Takao! – ryknął więzienny lekarz, gdy Kuroko akurat przechodził obok jego gabinetu. Po chwili dosłyszał także śmiech bruneta, jednak drzwi były zamknięte, więc nie mógł dostrzec co się tam dzieje.

W końcu udało mu się dojść do swojego miejsca pracy, a pani bibliotekarka jak zwykle przywitała go szerokim uśmiechem.

- Witaj Kuroko. Gotów na wielki dzień? – rzuciła i wstała, by zaprowadzić go do jego wózka.

Tetsuya spojrzał na niego niepewnie, nie odpowiadając kobiecie i łapiąc za uchwyt. Dziś miał wyruszyć na korytarze więzienia i pytać się wszystkich tych mężczyzn, czy nie chcą przypadkiem czegoś wypożyczyć.
Cudowne dni pracy w bibliotece właśnie zmieniły się w istny koszmar.

Najpierw postanowił odwiedzić tych, których jako tako znał. Przez cały dzień mógł swobodnie poruszać się po całej części więzienia przeznaczonej dla więźniów, więc miał sporo czasu na obejście wszystkich cel.

Najpierw zaszedł do Takao i Kise, jednak ten pierwszy wciąż znajdował się u lekarza, a drugi spał w najlepsze. Ostatnio jednak blondyn wypożyczył jedną książkę, więc Kuroko postanowił mu zostawić kolejną, o podobnej tematyce. Przez chwilę zastanawiał się też, co ostatnimi czasy musi się dziać w życiu Kise, skoro już go tak nie męczy i wydaje się być ogólnie innym człowiekiem, jednak odpowiedzi na te pytania z pewnością nigdy nie pozna. Ruszył dalej, do celi Hanamiyi, z którym może nie był w zbyt dobrych stosunkach, jednak przynajmniej go znał.

- Witaj Hanamiya-kun, nie chcesz może wypożyczyć jakiejś książki? – spytał formalnie, jednak widząc uśmiech bruneta od razu zrobił krok w tył.

- A masz jakiejś horrory?

- Tak, jest jeden – odparł Kuroko, szczerze zdziwiony, że ten człowiek chce coś czytać, jednak wyszukał książkę na swoim wózku i podał ją brunetowi. – Do oddania za tydzień.

- Nie, nie podoba mi się okładka – prychnął zlewczo i rzucił lekturą w Kuroko, a ta uderzyła go w ramię i spadła na ziemię. Tetsuya zacisnął palce w pięść, nie zły na to, że oberwał, tylko na to, że książka upadła. Nie powiedział jednak nic, tylko podniósł ją, przetarł dłonią i ruszył dalej, w akompaniamencie śmiechu Hanamiyi i jego współwięźnia.

Później poodwiedział kilka przypadkowych cel, a kilku więźniów pytało go, skąd się wziął na ich dziale. Kłamał gładko, że znajduje się na innym, a wszyscy mu wierzyli. Udało mu się porozdawać kilka książek, z czego był zadowolony. Doszedł do końca korytarza, gdzie znajdowały się drzwi strzeżone przez jednego ze strażników. Wiedział, że są tam inni przestępcy, jednak nigdy nie miał prawa tam wejść.

- Dzień dobry, Hyuuga-san – przywitał się ze strażnikiem i stanął przy drzwiach. – Czy mogę zawieźć tym więźniom książki?

- Cześć Kuroko – rzucił brunet, jako jedyny chyba strażnik pamiętając go z odprawy. – Nie, tamci na pewno nie będą zainteresowani – uśmiechnął się i podrapał po karku.

- Właściwie kto tam jest?

- Groźni przestępcy Kuroko. Gwałciciele, mordercy i inni tacy – odpowiedział niechętnie i skinął na chłopaka, by ruszał dalej. Ten chciał mu zadać jeszcze kilka pytań, jednak poszedł dalej. – Chociaż, Kuroko, czekaj na chwilę! – zawołał za nim Hyuuga i skinął na jednego ze swoich podwładnych, by pilnował drzwi. – Chodź ze mną na chwilę.

Kuroko podążał za strażnikiem przez długie korytarze, bezustannie pchając swój wózek. Po raz pierwszy odwiedzał te rejony więzienia, więc z ciekawością rozglądał się na każdą możliwą stronę.

- Gdzie idziemy, Hyuuga-san? – spytał w końcu.

- Do takiego jednego więźnia. Niech to zostanie między nami, dobrze?

- Jasne – odparł Kuroko. Nie miał pojęcia dlaczego strażnik bał się, że mógłby komuś o tym powiedzieć, jednak cieszył się, że jest jeszcze ktoś, kogo będzie mógł obdarować książką.

- To tutaj – oznajmił Hyuuga, gdy po kilku kolejnych minutach zatrzymali się przed wielkimi drzwiami z małą szparką, najpewniej na jedzenie. – Kagami! – zawołał i zajrzał przez otwór.

Mężczyzna zdziwił się, że strażnik do niego przyszedł, jako że jeszcze wczoraj mówił mu, że będzie pracował na górze. Podszedł jednak bliżej i ukucnął przy drzwiach, by zobaczyć twarz strażnika.

- Dzień dobry, Hyuuga-san.

- Jest ze mną Kuroko, da ci zaraz coś do poczytania – oznajmił brunet i skinął ręką na chłopaka, by zaczął coś szukać.

- Masz jakiś ulubiony gatunek, Kagami-kun? – spytał, stając na czele swojego wózka, dzięki czemu zamknięty w izolatce więzień mógł go dostrzec. Z początku zdziwił się, że ktoś tak niepozorny i drobniutki w ogóle jest w więzieniu, jednak później na jego twarzy pojawił się uśmiech. Ten chłopak w jakiś dziwny sposób przypomniał mu życie poza murami. Kiedy wszystko było tak delikatne i niewinne, tak paradoksalnie inne  od tego, co miał teraz.

- Obojętnie, Kuroko – odparł w końcu i wyciągnął do chłopaka rękę. – Kagami Taiga.

- Kuroko Tetsuya – przywitał się błękitnowłosy i ścisnął jego dłoń.

- Tetsuya? – zaśmiał sie. – Bardzo podobnie do mojego brata. Ma na imię Tatsuya.

- Himuro- kun? To mój współwięzień – oznajmił Kuroko niepewnie, a Kagami momentalnie mocniej ścisnął jego dłoń.

- Wszystko u niego w porządku?

- Dobra chłopaki, bez pogaduszek – zarządził w końcu Hyuuga, rozglądając się bez przerwy, czy przypadkiem nie przechodzi tędy porucznik. Kuroko uwolnił więc swoją rękę i podał mężczyźnie książkę fantastyczną.

- Wszystko dobrze – odpowiedział mu jeszcze, po czym ruszył za strażnikiem w drogę powrotną, a Kagami odetchnął z ulgą. Jeśli ktoś taki był współwięźniem Himuro, to nie miał się co o niego bać, przynajmniej gdy był w celi.

                - A jaka jest cena  za sprowadzenie czegoś, Takao? – spytał Tatsuya, opierając się o ścianę w celi bruneta. Kise dalej drzemał na swojej celi.

- Normalnie albo informacje, albo kasa  - odparł brunet, siadając na swojej pryczy i odrywając plaster po zastrzyku. – Za świeży jesteś, by mieć którekolwiek, a poza tym z tego co wiem, jesteś przyszłym szwagrem tego śpiocha, więc pierwsze zlecenie za pół obiadu.

- To się jeszcze okaże, z tym szwagrem – zaśmiał się i ukucnął, by być na równi z więziennym dilerem. – Potrzebny mi śrubokręt.

- Oo, za metal to będzie cały obiad – prychnął Takao, jednak skinął głową na znak, że zrobi co w jego mocy.

Uścisnęli sobie ręce i Himuro już by wyszedł, gdyby nie fakt, że do ich celi wszedł także Kuroko.

- Co to jakieś schadzki u nas? – prychnął Takao i spojrzał na nowego przybysza, ciekaw co go sprowadza.

- Chciałem zobaczyć, czy Kise-kun już wstał. Zostawiłem mu książkę, przekaż mu proszę – oznajmił błękitnowłosy i wyszedł, a Himuro podążył za nim do ich celi.

- Jak tam rozwożenie? – spytał, gdy byli już w środku i leżał na swojej górnej pryczy.

- W porządku. Tylko raz oberwałem książką – odparł, jak gdyby ngdy nic i wstał, by móc spojrzeć na współwięźnia. – Znasz Kagamiego Taigę?

- To mój brat... Skąd o nim wiesz? – spytał, będąc pewnym że sam nigdy o nim nie wspominał. Kuroko stanął na swoim łóżku i pochylił się do niego.

- Dostarczyłem mu dziś książkę. Miałem nikomu nie mówić, ale chyba jesteście blisko. Pytał co u ciebie – szepnął, a Himuro aż otworzył buzię ze zdziwienia.

Skoro Kuroko miał dostęp do Kagamiego, skoro mógł przekazywać mu książki, to mógł też przekazać mu coś innego, a to mogło być kluczem do ich kontaktu. 

Stars are only visible in the darkness
Fear is ever-changing and evolving
And I, I feel poisoned inside
And I, I feel so alive


Nobody can save me now
The only sound
Is the battle cry 

                                                           
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo dały mi choć tyle weny by wskórać ten rozdział :) 
Jak się zapewne zorientowaliście rozdziały nie będą się już pojawiać co dwa tygodnie. Powodem jest ,oh well, październik ;=; 
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest i czekam na Wasze opinie :) Z chęcią przeczytam też  oczekiwania co to kolejnych, jako że fabuła wciąz jest w trakcie tworzenia :) 

xoxo,
Fun Ghoul.