I'll let you know
That all this time I've been afraid
Wouldn't let it show
Nobody can save me now, no
Nobody can save me now
- No co jest
kochanie, wymiękasz? – zaśmiała się brunetka i pocałowała chłopaka między
łopatkami. Siedziała na kanapie, nogami obejmując Himuro w pasie, a w rękach
trzymając pada do Play Station. Miała na sobie koszulkę bruneta i czarną
bieliznę, za to on siedział w samych bokserkach.
- Chyba śnisz – odpowiedział z
uśmiechem i zastosował X-Ray’a, za co oberwał w ramię.
Niektórzy lubili się przytulać,
inni po prostu szli spać, jednak Himuro z Asami po dobrym seksie lubili się
pookładać w Mortal Kombat. Tatsuya, mimo że w Stanach było to dość popularne,
nigdy za bardzo nie interesował się grami i nie za często w nie grywał, jednak
wszystko zmieniło się, gdy spotkał dziewczynę, dla której Play Station było
tym, czym dla zwykłych kobiet ulubiona sukienka czy buty.
- To było nie fair – burknęła
dziewczyna i ostentacyjnie odłożyła pada na kanapę. Dodatkowo mocniej objęła
chłopaka i ugryzła go w szyję. W tle było słychać, jak jej ulubiony zawodnik
umiera. – Chociaż fajnie się ogląda to Fatality. To właśnie dlatego pozwalam ci
wygrywać.
- Tak, oczywiście – zaśmiał się
Himuro, po czym wyłączył konsolę i oparł się plecami o nią. Jedną dłonią
sięgnął do jej włosów, a drugą nakrył dłonie dziewczyny, splecione na swoim
brzuchu.
- Trzeba by się kłaść, hm?
Jutro ciężki dzień – mruknęła Asami, smyrając go nosem po szyi. – Jestem pewna,
że przyjmą twój projekt.
- Mam nadzieję – zaśmiał się i
westchnął głęboko. – Fakt, czas do łóżka – dodał jeszcze i ujął ją pod
kolanami, po czym zaczął się podnosić. Dziewczyna pisnęła cicho, lecz szybko
objęła go za szyję.
Gdzieś w środku niej była wciąż
ta mała cząstka, która marzyła o mężczyźnie, który będzie na tyle silny, by ją
unieść. Chciała też, by ją kochał i akceptował, a wszystko to sprawdziło się
przy Tatsuyi.
Po kilku chwilach leżeli już w
łóżku, mocno spleceni, jak to lubili najbardziej. Kilka leniwych pocałunków
utuliło ich do snu, a po chwili oboje już byli pogrążeni w tej cudownej
krainie, wolnej od wszelkich myśli.
- Himuro-kun – zawołał ktoś,
jednak brunet nie chciał się budzić. Nie kiedy miał Asami przy sobie. Głos
jednak nie ustawał, a po chwili ktoś szturchnął go w ramię.
- Asami... – mruknął jeszcze
nim otworzył oczy, od razu spostrzegając swojego współwięźnia, który
najwyraźniej stał na swojej pryczy, skoro sięgnął aż do jego ramienia.
- Dopiero w sobotę – odparł
ten, nawiązując do wspomnianej dziewczyny. – Teraz czas na śniadanie.
Sobota – obiło się w umyśle
bruneta, jakby wtedy wszystko miało się skończyć. Jakby Asami miała tam przyjść
i od tak po prostu zabrać go z powrotem do domu. Wiedział jednak, że tak się
nie stanie.
Zwlókł się z łóżka i
załatwiając szybko poranną potrzebę fizjologiczną udał się wraz z Kuroko na
stołówkę. Trzymali się zazwyczaj na uboczu, żeby nie wpaść w żadne tarapaty,
jednak tym razem dosiadł się do nich Takao.
- Siemka – przywitał obu,
wgramalając się na miejsce obok niższego chłopaka ze swoją tacą pełną mało
apetycznie wyglądającego jedzenia. Po czym uśmiechnął się i wyciągnął rękę do
Himuro. – My się chyba nie znamy. Takao
Kazunari, więzienny kontakt z rzeczywistością.
- Himuro Tatsuya – odparł
brunet. – Kontakt z rzeczywistością?
- Cokolwiek byś chciał mogę
sprowadzić. Od broni przez dragi po rypane żelki dla mojego współlokatora –
zaśmiał się i zabrał za jedzenie. Absolutnie mu nie smakowało, jednak było
trzeba czymś zapchać żołądek. – Swoją drogą nie widziałem go od wieczora –
mruknął i rozejrzał się po sali w poszukiwaniu blondyna. Ten jednak zajęty był
nieco przyjemniejszymi rzeczami.
Z wsuniętymi dłońmi pod
koszulkę na jego plecach oraz czule pieszczącymi go ustami Kise Ryouta nie był
w stanie myśleć o niczym poza źródłem tych przyjemności. Oddychał w miarę
spokojnie, jednak na twarzy miał pokaźny rumieniec, jak i szeroki uśmiech. Czuł
jak strażnik zostawia mu kolejną malinkę, jednak ani trochę mu to nie
przeszkadzało.
- Aominecchi – sapnął i
pociągnął go lekko za włosy, by móc wpić się w jego usta. – Muszę już wracać...
Ktoś może się zorientować.
- Hyuuga poprosił, bym został
dłużej, a przecież mogłem ci zlecić jakąś pracę od samego rana – mruknął
szybko, by na zbyt długo nie odsuwać się od jego ust.
Zachowywał się jak małe
dziecko; cieszył się za każdym razem, gdy blondyn wypowiadał jego imię, aż cały
promieniał, gdy ten się uśmiechał, a gdy go całował i dotykał... Jego mózg po
prostu eksplodował. W końcu miał to, czego pragnął już od kilku długich
miesięcy. Miał Kise Ryoutę, który z chęcią do niego przychodził i czuł się przy
nim bezpieczny. Prawie wszystkie rany zniknęły już z jego ciała, które Aomine
tak chętnie pieścił.
- Poza tym mam dla ciebie
hamburgera – oznajmił mu ze śmiechem i zagryzł się na dolnej wardze chłopaka.
Ten prychnął i pogładził go czule po policzku.
- Dlaczego tak się o mnie
troszczysz, Aominecchi?
- Czy to ważne? – burknął,
całując go mocno, by nie drążył tematu, jednak blondyn co innego miał w
planach. Przerwał pocałunek i złapał go za policzki.
- Dlaczego?
- Bo jesteś seksowny – rzucił
pierwsze co przyszło mu do głowy. – A takie ładne ciałko nie może się marnować
– dodał z uśmiechem i zaczął masować jego plecy.
Przecież nie przyzna się, że
zaczęło mu zależeć bardziej niż przewidywał.
Kuroko przemierzał
korytarz, starając się uniknąć zderzenia z jakimkolwiek więźniem. Czuł się
lekko poddenerwowany, jednak absolutnie nie pokazywał tego po sobie. Był jak
zawsze opanowany i spokojny na zewnątrz, choć w środku czuł gulę w gardle. Nie
lubił nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi, w czym pomagał mu fakt, że ci
zazwyczaj go nie dostrzegali. Dzięki temu przez pół roku miał dla siebie całą
celę, a także żaden z więźniów nigdy mu nie zagrażał.
- Takao! – ryknął więzienny
lekarz, gdy Kuroko akurat przechodził obok jego gabinetu. Po chwili dosłyszał
także śmiech bruneta, jednak drzwi były zamknięte, więc nie mógł dostrzec co
się tam dzieje.
W końcu udało mu się dojść do
swojego miejsca pracy, a pani bibliotekarka jak zwykle przywitała go szerokim
uśmiechem.
- Witaj Kuroko. Gotów na wielki
dzień? – rzuciła i wstała, by zaprowadzić go do jego wózka.
Tetsuya spojrzał na niego
niepewnie, nie odpowiadając kobiecie i łapiąc za uchwyt. Dziś miał wyruszyć na
korytarze więzienia i pytać się wszystkich tych mężczyzn, czy nie chcą
przypadkiem czegoś wypożyczyć.
Cudowne dni pracy w bibliotece
właśnie zmieniły się w istny koszmar.
Najpierw postanowił odwiedzić
tych, których jako tako znał. Przez cały dzień mógł swobodnie poruszać się po
całej części więzienia przeznaczonej dla więźniów, więc miał sporo czasu na
obejście wszystkich cel.
Najpierw zaszedł do Takao i
Kise, jednak ten pierwszy wciąż znajdował się u lekarza, a drugi spał w najlepsze.
Ostatnio jednak blondyn wypożyczył jedną książkę, więc Kuroko postanowił mu
zostawić kolejną, o podobnej tematyce. Przez chwilę zastanawiał się też, co
ostatnimi czasy musi się dziać w życiu Kise, skoro już go tak nie męczy i
wydaje się być ogólnie innym człowiekiem, jednak odpowiedzi na te pytania z
pewnością nigdy nie pozna. Ruszył dalej, do celi Hanamiyi, z którym może nie
był w zbyt dobrych stosunkach, jednak przynajmniej go znał.
- Witaj Hanamiya-kun, nie chcesz
może wypożyczyć jakiejś książki? – spytał formalnie, jednak widząc uśmiech
bruneta od razu zrobił krok w tył.
- A masz jakiejś horrory?
- Tak, jest jeden – odparł
Kuroko, szczerze zdziwiony, że ten człowiek chce coś czytać, jednak wyszukał
książkę na swoim wózku i podał ją brunetowi. – Do oddania za tydzień.
- Nie, nie podoba mi się
okładka – prychnął zlewczo i rzucił lekturą w Kuroko, a ta uderzyła go w ramię
i spadła na ziemię. Tetsuya zacisnął palce w pięść, nie zły na to, że oberwał,
tylko na to, że książka upadła. Nie powiedział jednak nic, tylko podniósł ją,
przetarł dłonią i ruszył dalej, w akompaniamencie śmiechu Hanamiyi i jego
współwięźnia.
Później poodwiedział kilka
przypadkowych cel, a kilku więźniów pytało go, skąd się wziął na ich dziale.
Kłamał gładko, że znajduje się na innym, a wszyscy mu wierzyli. Udało mu się
porozdawać kilka książek, z czego był zadowolony. Doszedł do końca korytarza,
gdzie znajdowały się drzwi strzeżone przez jednego ze strażników. Wiedział, że
są tam inni przestępcy, jednak nigdy nie miał prawa tam wejść.
- Dzień dobry, Hyuuga-san –
przywitał się ze strażnikiem i stanął przy drzwiach. – Czy mogę zawieźć tym
więźniom książki?
- Cześć Kuroko – rzucił brunet,
jako jedyny chyba strażnik pamiętając go z odprawy. – Nie, tamci na pewno nie
będą zainteresowani – uśmiechnął się i podrapał po karku.
- Właściwie kto tam jest?
- Groźni przestępcy Kuroko.
Gwałciciele, mordercy i inni tacy – odpowiedział niechętnie i skinął
na chłopaka, by ruszał dalej. Ten chciał mu zadać jeszcze kilka pytań, jednak
poszedł dalej. – Chociaż, Kuroko, czekaj na chwilę! – zawołał za nim Hyuuga i
skinął na jednego ze swoich podwładnych, by pilnował drzwi. – Chodź ze mną na
chwilę.
Kuroko podążał za strażnikiem
przez długie korytarze, bezustannie pchając swój wózek. Po raz pierwszy
odwiedzał te rejony więzienia, więc z ciekawością rozglądał się na każdą
możliwą stronę.
- Gdzie idziemy, Hyuuga-san? –
spytał w końcu.
- Do takiego jednego więźnia.
Niech to zostanie między nami, dobrze?
- Jasne – odparł Kuroko. Nie
miał pojęcia dlaczego strażnik bał się, że mógłby komuś o tym powiedzieć,
jednak cieszył się, że jest jeszcze ktoś, kogo będzie mógł obdarować książką.
- To tutaj – oznajmił Hyuuga,
gdy po kilku kolejnych minutach zatrzymali się przed wielkimi drzwiami z małą
szparką, najpewniej na jedzenie. – Kagami! – zawołał i zajrzał przez otwór.
Mężczyzna zdziwił się, że
strażnik do niego przyszedł, jako że jeszcze wczoraj mówił mu, że będzie
pracował na górze. Podszedł jednak bliżej i ukucnął przy drzwiach, by zobaczyć
twarz strażnika.
- Dzień dobry, Hyuuga-san.
- Jest ze mną Kuroko, da ci
zaraz coś do poczytania – oznajmił brunet i skinął ręką na chłopaka, by zaczął
coś szukać.
- Masz jakiś ulubiony gatunek,
Kagami-kun? – spytał, stając na czele swojego wózka, dzięki czemu zamknięty w
izolatce więzień mógł go dostrzec. Z początku zdziwił się, że ktoś tak
niepozorny i drobniutki w ogóle jest w więzieniu, jednak później na jego twarzy
pojawił się uśmiech. Ten chłopak w jakiś dziwny sposób przypomniał mu życie
poza murami. Kiedy wszystko było tak delikatne i niewinne, tak paradoksalnie
inne od tego, co miał teraz.
- Obojętnie, Kuroko – odparł w
końcu i wyciągnął do chłopaka rękę. – Kagami Taiga.
- Kuroko Tetsuya – przywitał
się błękitnowłosy i ścisnął jego dłoń.
- Tetsuya? – zaśmiał sie. –
Bardzo podobnie do mojego brata. Ma na imię Tatsuya.
- Himuro- kun? To mój
współwięzień – oznajmił Kuroko niepewnie, a Kagami momentalnie mocniej ścisnął
jego dłoń.
- Wszystko u niego w porządku?
- Dobra chłopaki, bez pogaduszek
– zarządził w końcu Hyuuga, rozglądając się bez przerwy, czy przypadkiem nie
przechodzi tędy porucznik. Kuroko uwolnił więc swoją rękę i podał mężczyźnie
książkę fantastyczną.
- Wszystko dobrze –
odpowiedział mu jeszcze, po czym ruszył za strażnikiem w drogę powrotną, a
Kagami odetchnął z ulgą. Jeśli ktoś taki był współwięźniem Himuro, to nie miał
się co o niego bać, przynajmniej gdy był w celi.
- A jaka jest cena
za sprowadzenie czegoś, Takao? – spytał Tatsuya, opierając się o ścianę
w celi bruneta. Kise dalej drzemał na swojej celi.
- Normalnie albo informacje,
albo kasa - odparł brunet, siadając na
swojej pryczy i odrywając plaster po zastrzyku. – Za świeży jesteś, by mieć
którekolwiek, a poza tym z tego co wiem, jesteś przyszłym szwagrem tego
śpiocha, więc pierwsze zlecenie za pół obiadu.
- To się jeszcze okaże, z tym
szwagrem – zaśmiał się i ukucnął, by być na równi z więziennym dilerem. –
Potrzebny mi śrubokręt.
- Oo, za metal to będzie cały
obiad – prychnął Takao, jednak skinął głową na znak, że zrobi co w jego mocy.
Uścisnęli sobie ręce i Himuro już
by wyszedł, gdyby nie fakt, że do ich celi wszedł także Kuroko.
- Co to jakieś schadzki u nas? –
prychnął Takao i spojrzał na nowego przybysza, ciekaw co go sprowadza.
- Chciałem zobaczyć, czy Kise-kun
już wstał. Zostawiłem mu książkę, przekaż mu proszę – oznajmił błękitnowłosy i
wyszedł, a Himuro podążył za nim do ich celi.
- Jak tam rozwożenie? – spytał,
gdy byli już w środku i leżał na swojej górnej pryczy.
- W porządku. Tylko raz oberwałem
książką – odparł, jak gdyby ngdy nic i wstał, by móc spojrzeć na współwięźnia.
– Znasz Kagamiego Taigę?
- To mój brat... Skąd o nim
wiesz? – spytał, będąc pewnym że sam nigdy o nim nie wspominał. Kuroko stanął
na swoim łóżku i pochylił się do niego.
- Dostarczyłem mu dziś książkę.
Miałem nikomu nie mówić, ale chyba jesteście blisko. Pytał co u ciebie –
szepnął, a Himuro aż otworzył buzię ze zdziwienia.
Skoro Kuroko miał dostęp do
Kagamiego, skoro mógł przekazywać mu książki, to mógł też przekazać mu coś
innego, a to mogło być kluczem do ich kontaktu.
Stars are only visible in the darkness
Fear is ever-changing and evolving
And I, I feel poisoned inside
And I, I feel so alive
Nobody can save me now
The only sound
Is the battle cry
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo dały mi choć tyle weny by wskórać ten rozdział :)
Jak się zapewne zorientowaliście rozdziały nie będą się już pojawiać co dwa tygodnie. Powodem jest ,oh well, październik ;=;
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest i czekam na Wasze opinie :) Z chęcią przeczytam też oczekiwania co to kolejnych, jako że fabuła wciąz jest w trakcie tworzenia :)
xoxo,
Fun Ghoul.
Stars are only visible in the darkness
Fear is ever-changing and evolving
And I, I feel poisoned inside
And I, I feel so alive
Nobody can save me now
The only sound
Is the battle cry
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo dały mi choć tyle weny by wskórać ten rozdział :)
Jak się zapewne zorientowaliście rozdziały nie będą się już pojawiać co dwa tygodnie. Powodem jest ,oh well, październik ;=;
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest i czekam na Wasze opinie :) Z chęcią przeczytam też oczekiwania co to kolejnych, jako że fabuła wciąz jest w trakcie tworzenia :)
xoxo,
Fun Ghoul.